Gdzie mieszka, ile ma lat i co robi zagadka polskiego internetu ostatnich dni :DFilmy użytkownika Kruszwil:Jak poderwać KAŻDĄ dziewczynę mając 16 lat ! http:
Wypadek limuzyny wiozącej Beatę Szydło. Oskarżając 20-letniego kierowcę, prokuratura opierała się na zeznaniach funkcjonariuszy BOR (obecnie SOP), którzy, wg informacji "Gazety Wyborczej
21-letni kierowca, który brał udział w wypadku z udziałem premier Beaty Szydło, został drugi raz przesłuchany. Usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu
Julia Dziemiańczyk napisała list do Premier Beaty Szydło, w którym wyraziła swoje niezadowolenie dotyczące programu „Rodzina 500 plus”. Dziewczynka upomina się o zapomogę również dla pierwszego dziecka. Jakiego wyjaśnienia oczekuje od Pani Premier? Czy przyjmie zaproszenie od Beaty Szydło i przyjedzie spotkać się z nią w Warszawie? Rodzinę Dziemiańczyków odwiedziła
O jej liście do Beaty Szydło było głośno na całą Polskę. Mowa o 9-letniej Julce Dziemiańczyk, która wysłała do premier pismo, w którym zadała ważne pytanie ws. projektu 500 zł na
kata sambutan ketua panitia 17 agustus singkat. Piątek, 24 listopada 2017 (00:10) Czwartkowe spotkanie premier Beaty Szydło w Paryżu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem ukazuje chęć położenia kresu obustronnym atakom – powiedział PAP dziennikarz „Le Monde” Alain Salles. Poprawa klimatu leży w interesie obu krajów - uważa z kolei prof. Christophe Bouillaud z Instytutu Nauk Politycznych w Grenoble. Beata Szydło i Emmanuel Macron /Paweł Supernak /PAP Salles obsługiwał wizytę polskiej premier w stolicy spotkanie ukazuje chęć skończenia ze słodko-kwaśnymi atakami za pośrednictwem konferencji prasowych, ale nie należy sądzić, że będzie przełomem w stosunkach francusko-polskich - ocenił dziennikarz "Le Monde". Forma spotkania była bardzo kurtuazyjna, ale ta rozmowa niczego nie zmieni, gdy chodzi o meritum - podsumował Salles. Inni obserwatorzy również zwracają uwagę na kurtuazję, z jaką prezydent Francji przyjmował Szydło, i podkreślają, że po udanych, z punktu widzenia Paryża, negocjacjach w sprawie pracowników delegowanych napięcie się zmniejszyło. Przypominają, że ta sprawa była jedną z najważniejszych obietnic wyborczych Macrona i jego argumentem przeciw głosowaniu na populistów zarówno z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej. Salles nie wyklucza, że czwartkowe rozmowy francusko-polskie otworzą drogę do następnego etapu sprawy pracowników delegowanych - porozumienia w kwestii kierowców TIR-ów. Znany we Francji publicysta Francis Brochet w artykule opublikowanym przez regionalny dziennik "L’Alsace" zauważa, że jest coś dziwnego w "sporze o pracowników delegowanych, w którym przeciwstawiają się sobie głównie Francja i Polska, choć ta druga z 14 624 deklaracjami (zatrudnienia pracowników delegowanych we Francji - PAP) jest dopiero na czwartym miejscu za Hiszpanią, Portugalią i Niemcami". "Naprawdę był najwyższy czas, żeby rozmawiać, nawet jeżeli przy okazji potłucze się kilka talerzy" -podkreśla Brochet. Profesor Instytutu Nauk Politycznych w Grenoble Christophe Bouillaud powiedział PAP, że "poprawa klimatu leży w interesie obu krajów, przede wszystkim z przyczyn ekonomicznych". Jego zdaniem "po sukcesie, jakim były dla Emmanuela Macrona negocjacje w sprawie pracowników delegowanych, prezydent Francji, będąc w oczach swej opinii publicznej zwycięzcą, może pozwolić sobie na bardziej pozytywny stosunek do krajów Europy Środkowej". Zwrócił następnie uwagę na "będącą szczytem dyplomatycznej akrobacji" wypowiedź Macrona o polskiej reformie systemu sprawiedliwości. "Z jednej strony z naciskiem stwierdza, że żaden kraj UE nie ma oceniać reform, jakie przeprowadza inny kraj, ale zaraz dodaje, że Paryż czeka na opinię Komisji Europejskiej i jeśli okaże się, że reforma jest niezgodna z tekstami europejskimi, to wszyscy wyciągną konsekwencje". (mn)
Obowiązek szkolny dla 7-latków i dowolność w posyłaniu do szkoły dzieci 6-letnich - zakłada projekt ustawy autorstwa Prawa i Sprawiedliwości, o którym mówiła w Krakowie Beata Szydło. Jak powiedziała, znajduje się on w tzw. pakiecie ustaw na pierwsze 100 dni rządów PiS. W czasie spotkań w Krakowie Beata Szydło rozmawiała z nauczycielami, pedagogami i rodzicami o przygotowaniu 6-latków, problemach, jakie występują w trakcie nauki, a także o warunkach jakie są w Autorytatywnie przez polityków określono, że dzieci w wieku lat 6 mają pójść do szkoły. Bez pytania o zdanie rodziców, pedagogów i ekspertów - powiedziała Beata Szydło o wprowadzonym przez koalicję PO-PSL ustawowym obowiązku szkolnym Wszystkie fakty, wszystkie doświadczenia, które w tej chwili mamy z posyłaniem dzieci 6-letnich do szkół pokazują, że to była bardzo zła decyzja. Dlatego my przychylamy się do zdania rodziców, ekspertów i pedagogów i proponujemy wprowadzenie zmiany ustawowej - ogłosiła wiceprezes Prawa i Szydło poinformowała, że PiS ma projekt ustawy, który przewiduje obowiązek szkolny dla dzieci w wieku siedmiu lat, a rodzice 6-latków będą mieli prawo do dobrowolnego podjęcia decyzji o wcześniejszym wysłaniu dziecka do PiS na premiera zapowiedziała, że ustawa o zmianie wieku obowiązku szkolnego znajduje się w pakiecie ustaw, które po ewentualnie wygranych wyborach PiS będzie chciał przyjąć w czasie 100 pierwszych dni przywróci szkolne stołówki- To, co wprowadziła rządząca ekipa, to jest kompletne poplątanie z pomyleniem - oceniła Szydło nowe zasady dotyczące zdrowej żywności w szkolnych sklepikach. Wiceprezes PiS zaznaczyła, że nie da się wprowadzić korzystnych rozwiązań dla dzieci nie dyskutując z rodzicami i też, że Prawo i Sprawiedliwość przywróci stołówki szkolne. - Były gwarancją tego, że dzieci były nie tylko dobrze żywione, było zdrowe jedzenie. Posiłki były ciepłe, przygotowane na potrzeby dziecka. Dzisiaj tego nie ma. Trzeba do tego wrócić - powiedziała Szydło."Górnicy zostali oszukani"Beata Szydło była też pytana o zapowiadaną przez związkowców na październik wielką akcję strajkową na Śląsku. - Górnicy zostali oszukani. Rząd nie dotrzymał porozumień, które zostały podpisane na początku roku - podkreśliła, że premier Kopacz dała górnikom słowo, że wynegocjowane porozumienia zostaną zrealizowane. - Nie zrobiono niczego, rząd nie podjął działań jeżeli chodzi o przygotowanie strategii rozwoju górnictwa czy energetyki. Jest kompletny chaos w górnictwie - dodała wiceprezes Myślę, że reakcja związków zawodowych jest odpowiedzią na to, czego rząd nie zrobił - stwierdziła Beata Szydło."Możemy być dumni z pana prezydenta"Beata Szydło oceniła także wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy w ONZ. - Pan prezydent miał doskonałe wystąpienie - oceniła i podkreśliła, że Andrzej Duda zwrócił uwagę na sprawy, które dzisiaj wzbudzają największe obawy Szydło powiedziała, że przemówienie prezydenta chwalą nawet jego polityczni przeciwnicy, jak choćby wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski. - Możemy być dumni z pana prezydenta Andrzeja Dudy - dodała PiS stwierdziła, że ta wizyta prezydenta w kolejnych tygodniach będzie owocowała. - Pan prezydent w ONZ pokazał, że jest prezydentem, który stawia jasno sprawę naszego interesu narodowego. Mówi o zagrożeniach, które są w tej chwili, ale też wskazuje drogi wyjścia - dodała Cieszę się, że prezydent Polski siedział przy stoliku, przy którym siedział prezydent Stanów Zjednoczonych i był w gronie tych polityków, którzy zostali uznani jako politycy najważniejsi na tym posiedzeniu - skomentowała Beata Szydło lunch, na którym Andrzej Duda siedział przy jednym stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem."Gościu, jeśli będziesz miał coś przeciwko Dudzie, to obleję cię tym szampanem"tvn24Autor: PM/ja / Źródło: tvn24Źródło zdjęcia głównego: tvn24
Ksiądz wziął bezterminowy urlop. Niby nic szczególnego, ale mówi o tym cała Polska. Jednak Tymoteusz Szydło, syn byłej premier, od początku swojej dwuletniej posługi musi się mierzyć z gigantycznym zainteresowaniem mediów i niezliczonymi – często hejterskimi – komentarzami. I teraz roi się od domysłów. „Syn byłej premier, ks. Tymoteusz Szydło, z parafii Przemienienia Pańskiego w Buczkowicach zostanie przeniesiony do parafii św. Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu” – informowaliśmy w czerwcu po tym, gdy biskup przedstawił długą listę zmian w parafiach diecezji bielsko-żywieckiej. – Decyzją ks. biskupa, ks. Grzegorz Kierpiec, który pracował w naszej parafii 7 lat, oraz ks. Marcin Sandok, który pracował 3 lata w naszej parafii, zostają przeniesieni do innych parafii. (…) Na ich miejsce przychodzą do nas: ks. Ariel Stąporek oraz ks. Tymoteusz Szydło. Nowym kapłanom życzymy owocnej pracy. Polecajmy ich kapłańską posługę w naszych modlitwach – informowała oświęcimska parafia jeszcze 18 sierpnia. Syn byłej premier jednak nie rozpoczął tam posługi. Ku rozczarowaniu parafian, którzy mieli zamiar go przywitać i brać udział w odprawianych przez niego mszach trydenckich. 28 sierpnia kuria zaktualizowała listę zmian personalnych. Na 73., przedostatniej pozycji, jest informacja o wzięciu urlopu przez ks. Tymoteusza Szydło. W kurii uzupełniają tylko, że urlop ma charakter bezterminowy. Nie podają jego przyczyn. Został udzielony na prośbę kapłana. Zaraz zaczęto snuć domysły na ten temat. Znany kapłan, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie ma wątpliwości, co jest tego przyczyną. – Bezterminowy urlop zaledwie po 2 latach kapłaństwa? To oznacza tylko jedno. Wielka szkoda. Pomodlę się dziś za ks. Tymoteusza i jego Rodziców. Zachęcam też innych do modlitwy za wszystkich kapłanów, którzy przeżywają trudne chwile. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy – napisał na Twitterze. Szczególnie w ostatnich miesiącach zrobiło się głośno o doświadczonych księżach, którzy z rozmaitych powodów postanowili rozstać się z kościołem. A coraz więcej uwagi zwraca się na przypadki kapłanów, którzy już na początku swojej posługi decydują się ją przerwać. – Potrzebny szturm modlitewny za syna Beaty Szydło! – wezwał w nagłówku „portal poświęcony” Fronda. Trudne początki pracy księdza stały się jednym z głównych tematów publicznych dyskusji. Dywaguje się o kryzysie wiary czy kapitulacji w obliczu publicznego zainteresowania. Nie brakuje i o wiele bardziej sensacyjnych historii. Kapłan znalazł się w centrum zainteresowania tylko dlatego, że jest synem byłej premier. Nie brakuje więc jadowitych komentarzy, z którymi ksiądz z ledwie dwuletnim stażem – jak żaden inny w kraju – musi się mierzyć od samego początku. Beata Szydło już podczas uroczystości święceń kapłańskich w bielskiej katedrze delikatnie sugerowała, by sprawę życia kapłańskiego jej syna zostawić w spokoju. – To ogromne przeżycie, które powinno pozostać wśród rodziny i najbliższych – mówiła po święceniach mediom. Ks. Szydło wstąpił do wyższego seminarium duchownego w Krakowie pod koniec września 2011 roku, kilka miesięcy po beatyfikacji papieża Jana Pawła II. Papież Polak został patronem całego jego rocznika. W 2011 roku do seminarium przyjętych zostało 41 kandydatów, a 27 maja 2017 roku święcenia przyjęło 26 diakonów – w Bielsku-Białej i Krakowie. Ks. Szydło jest jednym z trzynastu neoprezbiterów z terenu diecezji-bielsko-żywieckiej, którzy przyjęli sakrament kapłaństwa w bielskiej katedrze. – Przed nimi niełatwa, ale piękna droga. Wierzę głęboko, że będą robili wszystko, by pomagać ludziom, być z nimi, a przede wszystkim wytrwać w postanowieniach, które dziś złożyli. (…) Będą – wierzę w to głęboko – dobrymi kapłanami – mówiła 27 maja 2017 roku matka ks. Tymoteusza.
Dokładnie pięć lat temu doszło do kolizji z udziałem premier Beaty Szydło. Jej limuzyna zderzyła się z samochodem marki fiat seicento. Na skutek zdarzenia trzy osoby zostały ranne - w tym premier Szydło. Zarzuty usłyszał kierowca seicento Sebastian Kościelnik. Mężczyzna opublikował w mediach poruszający wpis. Wypadek z udziałem limuzyny premier Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu od początku wzbudził wiele kontrowersji. Kierujący fiatem seicento chciał skręcić. Jednak na jego drodze znalazła się kolumna, która wiozła premier Beatę Szydło. Pierwsze auto z kolumny minęło seicento. Drugiego kierowca nie zauważył. Samochód BOR zjechał z drogi i wjechał w drzewo, by uniknąć zderzenia. Mężczyzna usłyszał wyrok za nieumyślne spowodowanie wypadku. Złożył apelację, a sprawa do dziś nie została zeznali wcześniej funkcjonariusze BOR, rządowej kolumnie towarzyszyły sygnały dźwiękowe. Kierowca seicento - podobnie jak inni świadkowie zdarzenia - twierdził, że ich nie słyszał. W grudniu pojawiły się nowe informacje ws. wypadku. Były funkcjonariusz BOR Piotr Piątek, który w 2017 roku brał udział w zdarzeniu przyznał, że złożył fałszywe zeznania. On i jego koledzy z Biura Ochrony Rządu mieli ustalić wspólną wersję zdarzenia - zeznali, że kolumna jechała prawidłowo, z użyciem sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Jak zeznał Piątek, kolumna jeździła w ten sposób upływie pięciu lat od zdarzenia, kierowca seicento zabrał głos. W mediach społecznościowych opublikował poruszające Dzisiaj mija 5 lat od dnia, w którym całe moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nigdy już nie będę tym samym człowiekiem, którym byłem przed dniem wypadku. Przez te wszystkie lata brałem udział w wielu przesłuchaniach, stawiłem się na kilkadziesiąt rozpraw sądowych. Udzieliłem również wielu wywiadów, w głównej mierze po to, aby przekazać jak ta sytuacja wyglądała ze strony zwykłego szarego obywatela, wobec którego przedsięwzięto mnóstwo środków, by go zdyskredytować, jak i świadków tego zdarzenia. Poznałem od środka instytucje, które zwykłe można znaleźć na wikipedii, lub o których można przeczytać z doniesień prasowych jak np. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji oraz Kancelaria tajna. Przemierzyłem w tym czasie dziesiątki tysięcy kilometrów, tylko by brać udział niemalże we wszystkich rozprawach. Lekcja życia, która trwa po dziś dzień skutkowała wieloma wyrzeczeniami, podporządkowaniem wręcz całego życia pod sprawę wypadku. Pozytywem tej sytuacji było rozpoczęcie studiów na wydziale prawa, które w dużej mierze zawdzięczam swojej narzeczonej, oraz tym by w przyszłości pomagać innym, którzy znajdą się w trudnej sytuacji. 5 lat temu, tuż po moim zatrzymaniu, policja wmawiała mi, że na tym etapie adwokat nie jest mi potrzebny. Dzisiaj doskonale wiem, że gdyby nie Mecenas Władysław Pociej, sprawa mogłaby się potoczyć różnie. Gdyby nie zaoferowana pomoc prawna, za którą jestem i będę wdzięczny do końca życia, moje życie mogło by wyglądać zupełnie inaczej. 5 lat minęło jak jeden dzień, postępowanie wciąż się toczy, a sił i cierpliwości zdecydowanie mniej niż na początku tej batalii - czytamy.
Matthew Eledge i Elliot Dougherty z miasta Omaha w stanie Nebraska szukali surogatki, która urodziłaby im dziecko. Ostatecznie zdecydowali się na pomoc matki Matthew. W ten sposób 61-letnia Cecila urodziła... swoją wnuczkę z komórki jajowej pochodzącej od siostry Elliota. Dawcą spermy został... jej własny syn. – Jeśli chcesz, żebym została surogatką, zrobię to w mgnieniu oka – zadeklarowała 61-latka swojemu synowi na wieść, że wraz z mężem planują potomstwo. 32-letni Matthew i 29-letni Elliot od pewnego czasu szukali matki zastępczej dla dziecka, które chcieli mieć. Początkowo uznali propozycję matki Matthew, 61-letniej kobiety po menopauzie, za nierealną. Kiedy jednak mężczyzna podzielił się tym pomysłem z endokrynolog Carolyn Maud Doherty, ta wcale nie uznała go za absurdalny. Po przeprowadzaniu niezbędnych badań okazało się, że Cecile jest w idealnej formie i prawdopodobnie będzie w stanie donosić ciążę. Tak powstał pomysł, by zapłodnić 61-latkę. Do procedury in vitro wykorzystana została komórka jajowa siostry Elliota Lei Yribe i sperma Matthew... syna Cecile. facebook Kobieta szczęśliwie donosiła ciążę i 25 marca na świat przyszła jej wnuczka, a zarazem córka Uma Louise. 61-latka siłami natury urodziła zdrową dziewczynkę ważącą około 2,6 kilograma. Historię rodziny opisała dziennikarka portalu Buzzfeed. facebookCzytaj też:Portugalia. Catarina Sequeira urodziła dziecko 3 miesiące po stwierdzeniu śmierci mózgu
szydlo i 16 latka